piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdzial 1.

Ugh. Jezu, ostatni dzien tego walonego odpoczynku na którym wogóle nie odpoczelam.. - Pomyslalam. - Pojde jeszcze ostatni raz sie przejsc.
Tak zrobilam. Ubralam Koszule w krate, granatowe rurki, do tego czarne vansy. Tak ubrana wyszlam na spacer.
Chodzilam jakas godzine. Bylo tu na serio ladnie, rozgladalam sie do okola nie zwracajac uwagi na to gdzie ide.
Idac nie zwracajac uwagi na nic innego poza natura, nagle na kogos wpadlam.
- Oh, prze.. - Przerwalam, kiedy zobaczylam na kogo wpadlam. Byl to oszalamiajaco przystojny brunet z burza loków na glowie. Mial piekne zielone oczy.
- Chyba powinnas uwazac jak chodzisz - Powiedzial chamsko.
- Przepraszam. - Dokonczylam.
- Nie przepraszaj, tylko patrz jak lazisz.
- Dobra, sorry, ale nie musisz byc dla mnie taki chamski. - Powiedzialam ostro. - I chcialam odejsc.
- Przepraszam bardzo, a gdzie ty sie wybierasz - Zlapal mnie za ramie, kiedy sie odwrócilam.
- Do domku. Musze sie spakowac, dzis wracam do Londynu. - Kurwa po co ja mu to powiedzialam.
- Zaprowadze Cie. - Warknal.
- Nie dzieki, trafie.
- To nie bylo pytanie. - Zlapal mnie za przedramie i pociagnal w strone domku.
Cala droge nic sie nie odzywal. Ja tez nie mialam zamiaru z nim rozmawiac.
- Skad wiedziales gdzie mam domek? - Zapytalam, kiedy bylismy na miejscu.
- Mieszkam obok. - Wskazal palcem na budynek.
- Aha.. - Nie poglebialam tematu. Wyjelam klucz z kieszeni i otworzylam drzwi.
- Nie zaprosisz mnie do srodka? - Spytal z lobuzerskim usmieszkiem.
- Nie dzieki, ale musze sie spakowac, autobus mi ucieknie. - Juz mialam zamknac drzwi, ale przytrzymal je noga.
- Powiedzialam Ci, ze musze sie spakowac, bo sie spóznie.
- Odwioze Cie do Londynu, tez dzisiaj wracam, i rowniez tam mieszkam. - Wparowal do srodka.
- Nie dzieki. - Burknelam.
- To znow nie bylo pytanie. - Spojrzal na mnie.
Nie zwracalam na niego uwagi, i zaczelam sie pakowac, zostawilam sobie tylko ciuchy w które chcialam sie przebrac.
Wzielam je i poszlam do lazienki.
Kiedy wrocilam chlopak siedzial na lozku i grzebal w telefonie.
- Moglas przebrac sie tutaj. - Spojrzal na mnie.
- Nie moglam. - Spakowalam ciuchy do walizki. - Jestem spakowana, jak bys byl laskawy to wyjdz juz bo musze isc na autobus..
- Chyba powiedzialem ze Cie zawioze. - Jego ton nie znoszacy sprzeciwu.
Podszedl do mnie, wzial ode mnie walizke i wyszedl. Zamknelam drzwi i udalam sie za nim.
- Gdzie ty kurwa idziesz? - Krzyknelam.
- Do mnie, chyba tez musze wziasc swoj bagaz.
Nic sie juz nie odezwalam. Wzial swoja walizke i obie wsadzil do samochodu.
- No wsiadaj. - Powiedzial.
Podeszlam do samochodu od strony pasazera. Otworzyl mi drzwi i chcial podac reke, ale zignorowalam jego gest, na co lekko sie usmiechnal.
Obiegl samochód i wsiadl do niego. Z piskiem opon ruszylismy do Londynu.
- Jak masz na imie? - Zapytal patrzac na droge.
- Kim.
- A tak na prawde?
- Kimberly, ale nie nawidze tego imienia dlatego Kim. A ty? - Kurwa. Po co ci to wiedziec, po co go zapytalas?
- Harry. - Mruknal.
Dalej jechalismy w ciszy. Powoli czólam jak moje powieki staja sie coraz ciezsze, az wkoncu usnelam.
* Oczami Harrego. *
Skupilem sie na drodze, Kimberly usnela. Jezu, jak ona slodko spi. Nie moglem powstrzymac usmiechu kiedy zobaczylem jak jej dlugie ciemne wlosy niewinnie opadaja na twarz.
Ona byla inna, nie byla taka jak wszystkie puste laski które znalem, bylo w niej cos czego nie zauwazylem u innych dziewczyn. Gleboka zielen jej oczu tak bardzo mnie pociagala.
Postanowilem jej nie budzic. Zawioze ja do siebie, a jutro odwioze.
* Oczami Kim. *
Obudzilam sie w calkiem dobrym humorze. Zanim otworzylam oczy, lekko je przetaralam.
Podskoczylam do góry kiedy zorientowalam sie ze nie jestem u siebie. Bylam w duzym jasnym pomieszczeniu, którego nigdy przedtem nie widzialam.
Na sobie mialam meska koszulke i swoja bielizne.
nagle do pokoju wszedl wysoki chlopak z burza potarganych loków na glowie. Poznalam go. To byl Harry.
- Co ja tu robie? - Zapytalam.
- Usnelas w samochodzie, nie chcialem Cie budzic. - Usmiechal sie i podal mi kawe.
- Umm.. - Napilam sie. - A dlaczego nie mam na sobie ubran? - Spojrzalam na niego.
- Masz przeciez moja koszulke i bielizne. - Usmiechnal sie.
- Chcesz mi powiedziec ze mnie rozbierales? - Unioslam tom glosu.
- Oj przestan. Nie mów ze sie wstydzisz. - Zasmial sie.
- Nie nie wstydze sie. - Mowilam prawde. Nie krepowalam sie mojego ciala. Bez problemu moglam chodzic w bieliznie lub w reczniku.
- No to o co chodzi? - Zdwil sie.
- O to ze sie nie znamy.
- Ja jestem Harry, ty jestes Kimberly. - Usmiechnal sie.
- Kim. - Poprawilam go, i nawet nie wiem kiedy odwzajemnilam usmiech.
- Tak.. Wiec mysle, ze jezeli znamy swoje imiona, to nie jest wystarczajaco duzo. Chcialbym poznac Cie blizej. - Podszedl do mnie.
- Nie wiem czy ja mam na to ochote. - Powiedzialam.
- Ale ja mam. - odsunal sie ode mnie.
- No i co?
- Dzisiaj wieczorem zabiore Cie do mojego przyjaciela, robi impreze, blizej sie poznamy, przy czym poznasz moich przyjaciól.
- Nie ch.. - przerwal mi.
- Nie dyskutuj. - Jego ton byl taki.. Balam sie go. - Teraz ubieraj sie, zawioze Cie do domu.
Zrobilam jak mi kazal, za bardzo sie go balam zeby sie mu sprzeciwic.
Ubrana w koszulke z napisem ' Free hugs ', czarne rurki i lososiowe vansy poszlam do kuchni, powiedziec mu ze jestem gotowa.
- Juz. - Wybakalam.
- No to jedziemy. Bierz walizke. - Tak uczynilam.
Wsiedlismy do samochodu.
- Gdzie jedziemy? - Zapytal.
- No chyba do mnie. - Zadrwilam.
- Adres. - Patrzyl przed siebie.
- Street 8/9.
Kiedy bylismy na miejscu pomogl mi wniesc walizke do domu.
- Ladnie tu masz. - Rozejrzal sie,
- ta. Dzieki. Dom mojej ciotki, ale aktualnie jej nie ma.
- Gdzie jest? - Dopytywal.
- W Stanach.
- Dobra, bede po Ciebie o 18, masz byc gotowa. Zaloz cos seksownego. Usmiechnal sie po czym podszedl do mnie, pocalowal mnie w czubek glowy i wyszedl.

Jezu, czym ja sobie na to zasluzylam? Dlaczego Ja? - Zadawalam sobie to pytanie w myslach. Balam sie go, nie wiedzialam do czego jest zdolny, moze dlatego postanowilam pojsc na te impreze.
Rozpakowalam sie i usiadlam przed telewizorem. Minelo kilka godzin zanim spostrzeglam sie ze jest 17.
Poszlam do lazienki, wyprostowalam wlosy, nalozylam podklad, zrobilam kreski eylaynerem, a rzesy przejechalam tuszem.
Wrócilam do pokoju i zalozylam czarna którka sukienke, to tego czarne lity z cwiekami.
Stalam przed lustrem i bylam dumna z tego jak wygladam.
Nagle zadzwonil dzwonek to drzwi. - Punkt 18. - To Harry. - Od razu wiedzialam..


hej. <3 Mam nadzieje ze nie zrazicie sie dlugoscia, ale warto przeczytac. ;3
prosze o komentarze, chociaz jedent, bo to on motywuje mnie to dalszego pisania. <3

5 komentarzy: