- Chodz. - Pociagnal mnie na góre.
Wbiegl do moje sypialni i zaczal w pospiechu pakowac moje rzeczy.
- Harry, boje sie. - Wyjakalam przez lzy.
- Wiem kochanie, wiem. - Podszedl do mnie i przytulil mnie.
- Przeciez tak nie moze byc caly czas.
Nic nie odpowiedzial, wzial torbe z moimi rzeczmi i zaczal isc w strone drzwi. Ja stalam i patrzylam na prawie pusty pokoj.
- Chodz Kimberly.. - Zdziwil sie. - Po reszte rzeczy przyjedziemy jutro.
- nie chodzi o to.. Od kad ucieklam z domu, nigdzie indziej nie mieszkalam..
- Chodz. - Podszedl do mnie. Musimy isc.
Wsiedlismy do samochodu. Jechalimy jakies 30 minut. Caly czas mialam wrazenie jakby ktos za nami jechal. Tak jak wtedy za pierwszym razem.
Nie powiedzialam nic Harremu.
- Wszystko ok? - Zapytal, kladac mi swoja reke na moim udzie.
- Harry, nie chce Cie narazac.. On mnie znajdzie.. Znajdzie mnie wszedzie.
- Wtedy ja bede przy tobie, i Cie obronie.. Zabije go.
- Harr.. - Przerwal mi dziwiek sms'a.
Wyciagnelam mój Iphone z kieszeni, ale nie zdazylam przeczytac, bo Harry wyrwal mi telefon.
Przyczytal wiadomosc i rzucil go na posadzke pod moimi nogami. Widzial ze jest bardzo zdenerwowany.
Podnioslam telefon. ' WIDZE ZE DOM JEST PUSTY. SWIETNIE. WIEM ZE SIE MNIE BOJISZ. DO ZOBACZENIA CÓRECZKO. '
- Harry boje sie, i to nie na zarty.
Nic nie odpowiedzial tylko przyspieszyl.
W koncu..
Dojechalismy na miejsce. Harry zaparkowal pod wielka willa.
- To twój dom? - Zdziwilam sie.
- Tak, chodz. - Pociagnal mnie za reke.
Weszlismy do srodka, bylo bardzo nowoczesnie.
- Harry?
- Tak?
- Gdzie jest lazienka?
- Na górze. Prosto po schodach, i pierwsze drzwi na lewo.
- Dobrze. To ja pójde sie odswierzyc.. Tylko um.. gdzie mam spac? - Zapytalam niepewnie.
- Ze mna. - usmiechnal sie.
- jestes pewien? Strasznie sie kopie.
- Tak. Podszedl do mnie bardzo blisko. - Komberly.. Moge Cie pocalowac?
Usmiechnelam sie i lekko kiwnelam glowa.
Zlaczyl nasze usta w namietnym pocalunku.
* Oczami Harrego. *
Oderwalismy sie od siebie kiedy zabraklo nam tchu.
- Ok, to ja pójde. - Weszla na gore.
Ja w tym czasie zrobilem tosty i ogarnalem w salonie.
Nagle zobaczylem jak ze schodów schodzi Kimberly. Miala na sobie moja koszulke, która siegala jej go kolan. Wygladala slicznie.
- Umm.. Harry, mam nadzieje ze nie jestes zly ze wzielam twoja koszulke, ale nie spakowales mojej pizamy.
- Oczywiscie ze nie. Wygladasz pieknie. - Lekko sie zarumienila.
- Chodz. Zrobilem kolacje.
Usiadla na krzesle i zaczela jesc.
Kiedy zjedlismy zaprowadzielm ja do sypialni.
- Ok, ty sobie lez, a ja pójde sie wykapac.
Poszedlem wziasc prysznic.
Kiedy wrócilem Kimberly grzebala w swoim telefonie, ale kiedy mnie zobaczyla od razu polozyla go na stoliku obok lozka.
Poklepala miejsce obok siebie na znak, abym sie polozyl obok niej.
Tak zrobilem.
Wtulilem ja w siebie.
Polozyla glowe na moim torsie, a ja zaczalem bawic sie jej wlosami.
- Uwielbiam to. - Zamruczala.
- Co jeszcze lubisz?
- Uwielbiam czekolade. - Lekko sie zasmiala.
- A masz jakies fobie?
- Bardzo boje sie klaunów.
Zasmialem sie.
- A ja o tobie nic nie wiem. - Podniosla glowe.
- Hm.. A co chcialabys wiedziec?
- Ile masz lat?
- 19. A ty?
- 17.
- Smarkula. - Zasmialem sie.
- Twój ulubiony kolor?
- Pomaranczowy.
- Tez go uwielbiam. - Musnela moje wargi.
- A.. Harry.. Czym sie zajmujesz?
Zatkalo mnie. Wiedzialem ze kiedys o to zapyta.
- Musze Ci mowic? Nie mozesz zyc ze mna bez tej wiedzy?
- Tak. Chcialabym wiedziec.
Chwile sie zastanowilem. Kocham ja, wiec jej powiem. Zadnej innej o tym nie mówilem.
- Zajmuje sie...
CHCECIE WIEDZIEC CO BEDZIE DALEJ? - KOMENTUJCIE. ;3 MOTYWUJE I TO BARDZO. ;3
PRZEPRASZAM ALE NIE MAM JAKOS WENY,. ;3