piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdzial 7.

- SPIERDALAJ STAD, ZANIM CIE ZAJEBIE. - Krzyknal Harry.
- Ale po co te nerwy chlopcze? - Powiedzial z usmieszkiem zwyciescy.
- SPIERDALAJ ! - Krzynal ponownie.
- A moja bron? Mam dla Ciebie pieniadze.
- W dupie mam twoje pieniadze, broni nie dostaniesz.
- Poradzisz sobie bez tych pieniedzy?
- Mam ich o wiele wiecej iz ty zarobisz przez cale swoje zasrane zycie. - Uspokoil sie troche.
Ojciec splunal przed nogi Harrego i odszedl.
Brunetowi przyspieszyl oddech.
- Harry spokojnie.
- Przeciez dobrze wiesz po co byla mu ta bron... Dobrze wiesz ze byla na Ciebie.
- Wiem Harry.
- Nie jestes bezpieczna.
- Jestem.. Mam Ciebie. - Wtulilam sie w niego, a on lekko pocalowal czubek mojej glowy.
- Kimberly.. Jutro dam Ci bron i z Lou nauczymy Cie strzelac..
- Nie chce. - Pzestraszylam Sie.
- Musisz.. - Mocniej mnie przytulil.. Tulil mnie tak jak bym miala sie zaraz rozplynac i zniknac na zawsze.
* Oczami Harrego. *
Nigdy w zyciu.. Nigdy nie pozwole aby ktos skrzywdzil Kimberly. Moje najukochansze najwspanialsze najdelikatniejsze sloneczko.
- Wracamy do domu? - lekko odsunalem ja od siebie, co skomentowala cichym burknirciem.
- Tak.. Jeszcze nie ma wieczory a jestem juz zmeczona.
- Wiem kochanie.. Ja tez. - Wyciagnalem reke w jej strone.
- Harry? - Zapytala cicho kiedy zlapala moja reke.
- Tak kochanie?
- Moge sie Ciebie o cos zapytac?
- Pewnie..
- Harry co ty do mnie czujesz?
Zamurowalo mnie. Na prawde.. Nigdy w zuciu nie doznalem uczucia w którym nie wiedzialem co mam powiedziec chociaz bylo to bardzo oczywiste.
- Musimy rozmawiac o tym teraz?
- Nie.. - Spuscila glowe.
Zrobilo mi sie jej bardzo zal, ale nic nie powiedzialem.
Wpuscilem ja do samochodu i odjechalem z piskiem opon.
jechalismy niecale 5 minut, kiedy zauwazylem ze Kim zdejmuje swoje buty i uklada kolana pod brode.
Czyzby myslala o tym o co mnie dzisiaj zapytala?
....
Patrzylem na droge. Kimberly usnela.. Rozumiem ja.. ja sam nie wiem co zrobilbym w takiej sytuacji.. Chcociaz wiem.. Zabil bym sukinsyna..
Zrobie to.. On rani moja Kim..
Do domu dojechalismy po 15 minutach. Kimberly ciagle spala. Nie chcialem jej budzic. Wysiadlem z samochodu i obkrazylem go.
Podszedszedlem do drzwi pasarzera i otworzylem je.
Zlapalem moja kryszunke w pozycji panny mlodej, zanioslem ja do sypialnii i przykrylem kocem.
*Oczami Kim.*
Przbudzilam sie w naszej sypialni. Bardzo bolala mnie glowa nawet nie mam pojecia dlaczego.
Unioslam sie na rekach i podparlam na lokciach. Rozejrzalam sie w okolo w poszukiwaniu harrego. Niestety chlopaka nigdzie nie bylo.
Zwleklam sie z lozka zgarniajac przy tym wlosy z twarzy upinajac je w potarganego koka.
Wyszlam z sypialni i dalej szukalam loczka. 
Zajrzalam do lazienki która byla obok 
Tutaj tez go nie ma. 
Zeszlam do salonu.. 
No.. tak jak myslam.
KANAPA-PIWO-MECZ.
DZOENDOBRY STYLES. - Pomyslalam. 
Podeszlam do niego bardzo pocichu i zakrylam mu oczy. 
- Wyspalas sie ksiezniczko? - Zapytal zdejmujac moje dlonie z siebie.
- Tak, a która jest godzina?
- 19.49 - usmiechnal sie.
- Jezu juz? To ile ja spalam?
- Kilka godzin. - Zlapal mnie za reke. 
Podeszlam do niego i polozylam sie na nim.
- Kocham Cie Harry. - Powiedzialam bardzo cicho. 
- Kimberly to teraz. 
- Co teraz?  -Zdziwilam sie.
- Powiem Ci co do Ciebie czuje, ale prosze nie jestem w tym najlepszy..
- Hazz.. nie mus.- przerwal mi. 
*Oczami Harrego.*
- Kimberly...


CHCECIE WIEDZIEC CO BEDZIE DALEJ? <3 KOMENTUJCIE. <3 KOMENTARZE I PYTANIA NA ASKU BARDZO MOTYWUJA. <3