niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdzial 6.

- Zajmuje sie.. Zajmuje sie sprzedaza broni.
- Co? - Zdziwilam sie.. Zdziwilam sie i to bardzo.
- Tak.. Sprzedaje bron.
- MASZ JAKIES W DOMU? - Unioslam sie.
- NIE KRZYCZ. - Warknal.
- Harry.. Trzymasz w domu bron?
- Nie.. w domu nie.
- A czy to jest niebezpieczne?
- Dla mnie nie.. Ja tylko biore kase i daje towar.
- A dla innych?
- Nie interesuje mnie to po co klijentowi bron, daje kase, to mi wystarczy. A teraz juz chodzmy spac. Jestes zmeczona. - Uscisnal mnie.
- - No dobrze. Ale obiecaj mi ze nie bedziesz tego trzymal w domu NIGDY.
- Nie moge Ci tego obiecac Kimberly.
Juz nie odpowiedzialam. CHcialam to orzemilczec.. Polozylam glowe na jego torsie i nawet nie wiem kiedy usnelam.
Rano obudzil mnie zapach jajecznicy.
Wstalam i wyszlam z sypialni Harrego.
Przezszlam obok wielkiego lustra na korytazu.
- Czesc brzydalu. - Powiedzialam do siebie.
Weszlam do kuchni.
- Dzien dobry kochanie. - Przywital mnie Harry. 
- Umm. Czesc. - Podeszlam do niego. - Uchalowal mnie w polik. 
- Jak sie spalo? - Zapytal.
- DObrze. - Przytulil mnie mocno.. Wspaniala chwila. Czulam sie z nim bardzo bezpieczna. 
Te wspaniala chwile przerwal nam jego telefon. 
rozmawial przez chwile. 
- Musze wyjsc. 
- Gdzie? 
- Mam klijenta. 
- Chce jechac z toba. 
- Nie.. 
- Prosze Cie. Tylko raz. 
Zastanowil sie chwile. 
- No dobrze. Szybko lec sie ubrac. Ciuchy masz w garderobie. 
Szybko tam pobieglam. Zdziwilam sie. 
- HARRY ! - Zawolalam go. 
- Tak? - Wszedl jak dyby nigdy nic. 
- Gdzie sa moje ciuchy? 
- Wyrzycialem.
-Dlaczego?
- Byly stare, ale kupilem Ci podobne. Taki sam styl jaki nosilas. 
- Ugh. Dobra. 
- To sie przebieraj, a ja sobie ppopatrze. 
- hahaah chyba snisz. 
- Przzeciez ty sie nie wstydzisz swojego ciala. 
- No nie wstydze sie, ale.. A zrezta..
Wzielam
i ubralam sie w to. 
- OK, gotowa. 
- No to jedziemy. - Splutl nasze palce. 
Wsiedlismy do samochodu.
Jechalismy jakies 15 minut. 
- To jest pierwszy i ostatni raz KImberly..
- Tak wiem.. 
Podjechalismy pod jakis park. 
- Chodz. - Objal mnie w pasie i wyjal paczke z bakaznika. 
Podeszlismy pod jakas altane. 
- No i gdzie on jest? - zapytalam z poirytowaniem. 
- Zaraz bedzie. 
Zrobilo sie chlodno. 
Nagle w nasz strone zaczal isc meszczyzna w ciemnym plaszczu. 
- To on. - Harry objal mnie mocniej. Kiedy podszedl do nas blizej przerazilam sie.. To byl.. To byl mój ojciec..
Schowalam sie za Harrego. 
- Co sie stalo Kimberly?
- Harry to on..
- Kto? - Zdziwil sie. 
- Mój tata..
Zaczal isc w jego strone pochloniety tym czym mu zaraz zrobi. 
- Harry stój ! 
- Witaj córeczko. - Krzyknal tata. 
Podbieglam do Harrego i zatrzymalam go. 
- Czego chcesz? 
- Chcialbym kupic bron od twojego chlopaczka. On nie wiedzial by kim jestem i do czego jest mi potrzebna, ale napatoczylas sie ty..
- SPIERDALAJ STAD, ZANIM CIE ZAJEBIE. - Krzyknal Harry. 


________________________
Przepraszam ze tak dlugo zwlekalam, ale nie wiedzialam o czym pisac. 
CHCECIE WIEDZIEC CO BEDZIE DALEJ? KOMENTUJCIE. WASZE KOMENTARZE MOTYWUJA. ;3 
MÓJ ASK ! PYTAJCIE. ;3